Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
Dec
09
2013 |
Bieszczadzkie przygody( "zezowate szczęście" )
dodany przez EdwardSkwarcan o godz. 06:14:48 A
A
A
maszeruję na skróty lecz kiedy pech trapi słychać łoskot kamieni idzie niedźwiedź zboczem więc dostaję wiatr w nogi i zmykam od grani w potoki daję dyla spociło się krocze znów wspinam się cierpliwie nagle pełne spodnie słyszę ryk - włosy dęba - wielki jeleń kroczy muszę huku narobić na duchu się podnieść i powoli zejść z drzewa gdzie mój lęk wyskoczył idę dalej odważnie wtem strach pierś na przestrzał nos schowany zza drzewa wysuwam nieśmiało widząc dzika z młodymi przezornie uciekam przez hałas stado w drugą z hukiem poleciało po zadyszce przez trawy wtem żmija jak talerz noga w powietrzu wisi a na plecach mokro zimny dreszcz - jej też chłodno nie ucieka wcale omijam i złorzeczę - wszystkich tu przyniosło coś przebiegło cichaczem w gąszczu ślepia błysły podszyty trwogą myślę – brakowało wilka przeciągłe wycie słysząc serce ledwo dyszy wielka ulga bo w krzakach sterczy lisia kita tylko rysia brakuje - głupio się wyrwało jakby na zawołanie skalne rumowiska podziwiam świeże ślady widząc ucztę małą zmykam bo nie chcę służyć dla misia za przysmak trafiłem na borówki wielkie jak czereśnie coś miłego mam wreszcie raj dla podniebienia lecz mrówki mnie oblazły i gryzą boleśnie obok wielkie mrowisko trzeba się rozbierać na rozłożystym buku kociak całkiem miły nawet nie drgnął śpi sobie pewnie wypoczywa z daleka go omijam zaraz połoniny więc do zielonej wyspy uparcie kurs trzymam zachwyt w oczach bo nagle widzę przechlapane wysilając intelekt złorzeczę jak diabli chaszczy chwytając pnę się i przeklinam ścianę spadnij - pocieszam ducha drapiąc się do grani wreszcie jestem na szlaku i kłopoty widzę na obcasy zezuję podziwiając problem bez przerwy się wbijają w bieszczadzki chodniczek potem trudno wydostać - antypoślizgowe dama pragnie zejść szybko o wskazówki prosi pokazuję na zbocze mówiąc – trochę trudniej z uśmiechem że w tych butach musiałbym ją znosić pójdę boso – powiada i ściąga obuwie odradzam i idziemy ku Chatce Puchatka wiatr się wzmaga chce zepchnąć prowadzę za rękę jest zimno i ze strachu pewnie mokro w majtkach bo trzęsie się w dół patrząc i ściska dłoń z lękiem w końcu pokonaliśmy wszelkie niewygody złap stopa na bezludziu - został tylko motel lampka wina rozgrzewa to już nie mój pomysł jakoś trzeba zakończyć bieszczadzką przygodę Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: EdwardSkwarcan
Dołaczył/ła: 22.04.2012 15:28:23 Miasto: LutczaData urodzenia: - Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: bilans......
modlitwa do Św.Walentego...
przedwiośnie...
październikowo...
miłosne ostatki...
gorąca niedziela...
pożegnanie lata...
świt...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 735 razy. » Dodano 2 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 1 osób. |
Użytkowników Online
|